Nadęte do granic własne ego , a zarazem image Putina kreślony przez światowe media zostały właśnie mocno nadszarpnięte. Niczym z dziurawego balonu schodzi powietrze ukazując bezradnego pyszałka, który przy pomocy strachu szafował długo możnymi tego świata.
Turcja nie przestraszyła się tego nadymania i pokazała, że król jest nagi. O ile wcześniejsze powtarzające się podobne incydenty z naruszaniem stref powietrznych innych państw kończyły się "wyrażaniem oburzenia", to tym razem było inaczej i nic nie świadczy, że był to przypadek.
O ile w ciągu najbliższych godzin Putin nie poczyni jakichś zdecydowanych radykalnych kroków (a wszystko wskazuje, że nie poczyni) okaże się politykiem mało wiarygodnym, wręcz słabym. Ankara i Moskwa mają w Syrii skrajnie odmienne interesy . Turcja za wszelką cenę chce obalić syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada, Rosja za wszelką cenę chce go obronić. Oba państwa tylko udają, że ich celem jest walka z Państwem Islamskim.
Nie widać, aby Turcja wyrażała jakąś szczególną skruchę z powodu tego co się wydarzyło, a i słowa samego Putina mówiące o "podstępnym ciosie zadanym, w plecy" nic nowego nie wnoszą. Widać już nawet pojednawcze gesty ze strony rosyjskiej dyplomacji.
Czy zachowanie Turcji wpłynie także na postawę i odwagę innych państw? Jak to się mówi, trzeba mieć do tego mimo wszystko cojones, czego prezydentowi Turcji Erdoganowi nie można odmówić.