Komorowski potraktował pieniądze kancelarii jak swoje i wyczyścił koryto do dna

Odchodzący prezydent Komorowski pożegnał wczoraj prawie połowę Polaków, czyli tą część, która na niego ostatnio glosowała.
Tylko na tyle było stać osobnika posługującego się na co dzień pustosłowiem i frazesami, o "prezydencie wszystkich Polaków",  czy urzędzie "ponad podziałami".

Jak się okazuje po przegraniu drugiej tury wyborów prezydenckich nastąpiła tak gwałtowna intensyfikacja wydatków kancelarii prezydenckiej, że udało się do 5 sierpnia, czyli trochę więcej niż w pół roku, wyczyścić ją całkowicie z kasy przyznanej na funkcjonowanie do następnego budżetu. Jak wielkie było to przyśpieszenie i zwyczajne grabienie budżetu kancelarii niech świadczy fakt, że  jeszcze do 1 lipca odchodząca ekipa miała do dyspozycji blisko połowę ze 168 milionowego budżetu.  Sama kwota przeznaczona na pensje w czerwcu w stosunku do maja wzrosła z 2,5 do 3 mln złotych. Niemal w całości też w tym czasie wydano fundusz na świadczenia socjalne. Utrudni to zdecydowanie funkcjonowanie nowej ekipy prezydenckiej przez kolejne pół roku i będzie zapewne powodem do zarzutów o zbyt małą aktywność finansową. Trudno jednak inwestować i wydawać środki, gdy ich po prostu brak.

Dopiero kilka dni temu, czyli  31 lipca, weszły w życie zmiany organizacji kancelarii, oraz nowy regulamin wynagradzania pracowników, który miedzy innymi zagwarantował  odszkodowania za "utratę pracy", oprócz zwyczajowych odpraw.   Brak środków na owe odszkodowania może skutecznie zablokować etaty na wiele miesięcy. Ustępująca kancelaria zastosowała także jednocześnie mnóstwo kruczków prawnych utrudniających zwalnianie urzędników Komorowskiego.

Jakże wszystko to dobitnie świadczy o odchodzącej ekipie związanej z Platformą, zwanej dla żartu obywatelską i jakże intensywne prace muszą trwać teraz przy "czyszczeniu" budżetu przez rząd Ewy Kopacz w obliczu zbliżającego się zagrożenia. Nic dziwnego, że nie ma czasu przyjrzeć się listom wyborczym i ich jedynkom znanym ze studia nagrań u Sowy.
Gołocenie Polaków i  grabież ich własności trwa w najlepsze,  z drugiej strony dowiadujemy się, że właśnie Szczurek zaciąga kolejne raty kredytów zagranicznych, które będą spłacać następcy.
Wszystko w myśl zasady "PO nas choćby i potop". To zdecydowanie najgorsza i najbardziej pazerna ekipa w dziejach III RP.  "Rozkraść, zniszczyć, zablokować", to powinno być motto partii w najbliższych wyborach parlamentarnych, bo nic jak te słowa nie oddaje charakteru uprawianej przez nią polityki.

P.S.

Od stycznia tego roku kancelaria zawarła 300 umów na usługi zewnętrzne. W dużej mierze na usługi doradcze i eksperckie pomimo faktu, że w kancelarii zatrudnionych jest sześciu etatowych i dziewięciu społecznych doradców różnych specjalności. Kosztowały ponad 604 tys. zł. Tymczasem w roku 2014 na podobne usługi wydano jedynie 111,3 tys. zł.
To nie jedyne kosztowne wydatki pałacu prezydenckiego. Jak czytamy, "zaskakująco wysokie były koszty lotu do Japonii (1,4 mln zł), oraz wydatki na promocję uroczystości na Westerplatte (1,6 mln zł)".
Więcej w dzisiejszym wydaniu "Rzeczpospolitej".