Moja przygoda z blogowaniem zaczęła się około 10 lat temu. Nie było jeszcze wtedy zdaje się Salonu 24, a blogerzy spotykali się w mniej znanych miejscach Sieci, jak choćby nieistniejący już dziś Pardon, którego część uczestników funkcjonuje na Salonie24 w podgrupie Nowy Pardon.
Z nostalgią wspominam tamte czasy, gdzie nikt nie słyszał o trollingu,a wszystkie spory miały charakter autentyczny, najczęściej spontaniczny i wynikały z osobistych przekonań. Jakże często wtedy zdarzało się, że podczas dyskusji i przy użyciu racjonalnych argumentów udawało się przekonać adwersarzy , czy postronnych obserwatorów do swoich racji.
Ponieważ były to czasy, gdy rządził PIS, więc nie brakowało krytyków i oponentów tej partiiwidzących samo zło w jej decyzjach i łudzących się nadzieją, że obiecująca wszystko i wszystkim, w tym czasie opozycyjna Platforma, jest lekiem na całe zło. Do takich blogerów należał piszący dziś na Salonie24 i często goszczący na Głównej, a wtedy jeszcze na Pardonie, Alex Disease, z którym toczyłem częste boje światopoglądowe i polityczne. Dziś jestem w stanie podpisać się prawie pod wszystkimi jego wywodami i niekoniecznie z tego powodu, że to ja zmieniłem poglądy. Świadczy to jednak też o tym, że poglądy te były własne, osobiste blogerów.
Od jakiegoś czasu nastąpiła inwazja "blogerów", którzy okazują się być zwykłymi najmitami pracującymi na rachunek partii politycznych i wszelkie polemiki w tym momencie straciły sens, bo o czym można dyskutować z gościem, którego poglądy zależą włącznie od zamówienia i kasy zamawiającego?
W tym pierwotnym okresie usłyszałem po raz pierwszy o tajemniczym blogerze, o nicku Matka Kurka, który już wtedy powoli stawał się legendą (później trochę zapomnianą) za sprawą swych ostrych ataków na PIS, czy Kościół. Zaczęły się wtedy próby identyfikacji osobnika piszącego pod tym pseudonimem. Z racji warsztatu założono, że być może mamy do czynienia z jednym ze znanych dziennikarzy ukrywającym się w Necie.
Pamiętam, że panowało długo przeświadczenie, iż Matka Kurka to pseudonim, pod którym swego bloga prowadzi jeden z najpopularniejszych w tym czasie dziennikarzy, Tomasz Lis.On sam nigdy chyba nie zaprzeczył.
Mleko rozlało się w roku 2009, kiedy to ulubieniec salonów tak ostentacyjnie rozprawiający się z PISem i Kościołem (mimo, że rządziła już wtedy obiecująca cuda Platforma) został przez salonowych dziennikarzy spod znaku Gazety Wyborczej okrzyknięty Blogerem Roku i ujawnił się osobiście odbierając nagrodę z rąk samej Janiny Paradowskiej. Ochów i achów było moc.
Wtedy też dowiedzieliśmy się, że Matka Kurka, to taka złośliwa i prześmiewcza odpowiedź na Ojca Rydzyka.
Dlaczego o tym wszystkim piszę?
Bo to jest po trosze traktat o przyzwoitości i hipokryzji.
Gdy Matka Kurka opluwał Kaczyńskich i cały PiS, jego złośliwości były dobre i nagradzane, budziły zachwyt, a teraz, gdy mu się odmieniło, stał się trollem? Przecież to ten sam bloger, tak samo ostry w wypowiedziach, jak kiedyś....
Piotr Wielgucki, bo takie jest jego prawdziwe nazwisko, "otworzył oczy"po tym, jak Platforma przejęła władzę w 2007 roku, a szczególnie po Smoleńsku.
Rolą komentatora politycznego jest krytykować poczynania rządzących, bo to oni decydują i odpowiadają za to co się aktualnie dzieje. Jakże różnią się tu postawą ludzie nazywający siebie w Polsce dziennikarzami, jakże często ostrze ich narzędzi dziennikarskich skierowane jest przeciwko opozycji. Te standardy dziennikarskie powodują, że o wiele bliżej nam do tak wyśmiewanej często demokracji w Rosji, czy na Białorusi, niż do tej pożądanej, zachodniej.
Warto, aby o tej drodze światopoglądowej, jakiej uległ w międzyczasie bloger Matka Kurka, pamiętali wszyscy zaślepieni i odporni na argumenty obrońcy Jurka Owsiaka, czy zwolennicy Platformy, którzy dziś tak łatwo szermują obelgami , lub przypinają mu łatkę pisowca, prawicowca, trolla, czy wręcz oszołoma.
Komentarze